http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

Autyzm a nadwrażliwość

Dużo się mówi i często czytamy o nadwrażliwości autystów, ale mam wrażenie jakby to było wypowiadane bez większego zrozumienia i zastanowienia .

Parę dobrych lat temu, podczas kolejnych wielogodzinnych krzyków Łukasza, dzwonię do naszej Pani Hani od integracji sensorycznej i mówię, że moje dziecko krzyczy od godz. 6 -tej rano do godz. 2-ej w nocy . Usłyszałam słowa, które  tkwią w mojej głowie do dnia dzisiejszego "To może być wszystko, nawet ruszająca się firanka w oknie".

Sumując to zdanie i zdarzenia z naszego życia zadałam sobie pytanie "Jakie szanse ma dziecko autystyczne na normalne funkcjonowanie praktycznie w każdej szkole, gdzie wszystko jest  nieprzewidywalne ?". Faktem jest, że zespół specjalistów i małe klasy ułatwiają odnalezienie się autysty, ale nie zastąpią warunków będących w domu, gdzie wszystko jest bardziej schematyczne .

W domu przeważnie są podobne zapachy, gra świateł , podobne usłyszane dźwięki i schemat dnia . A w szkole to któreś dziecko niespodziewanie krzyknie , to czuć jakiś nieznajomy zapach, a za chwilę przypadkiem zostanie dotknięte czy nawet przypadkiem popchnięte . Są to bodźce dla zdrowego człowieka niezauważalne, a dla autysty mega doznania, których nawet sobie nie potrafimy wyobrazić . Wiem z własnego doświadczenia, że czasami zapach może mnie znudzić. Również dźwięki czasami nawet ciche są nie do zniesienia i głowę mi rozsadzają, jakby ktoś głośniki podłączył do moich uszu z jakimś dudnieniem .  W jaki sposób dziecko może nauczyć się mowy, skoro dźwięki dochodzą do jego uszu zniekształcone i myślę, że m.in. od tego jest uzależnione czy mówi .

Często szukamy winy i winnego zachowań dziecka, a odpowiedź jest bardzo prosta, którą słyszałam często od naszej Pani Psycholog "Jest autystą i gdyby nie był chory, to przecież nie potrzebowałby naszej pomocy czy np. nauczyciela wspomagającego ". Na tym polega jego choroba . Dopiero w obecnym czasie przyswajam tą informację w prawidłowy sposób i zaczynam rozumieć fakt, że największy błąd jaki popełniłam to to, że uwierzyłam bezwzględnie, że szkoła mi pomoże zamiast zaufać sobie .

Szkoła tak naprawdę w obliczu autyzmu Łukasza była bezradna . W domu w  gorszych stanach mogę pójść z Łukaszem krzyczącym na spacer do lasu,  gdzie jest zupełna cisza, przytrzymać go podczas buntu, gryzienia i bicia. Również dać do zabawy np. kisiel, plastelinę, farby lub jego ulubione przedmioty. Zafundować kąpiel perełkową, mate masującą, wyskakanie się przy muzyce, czy na trampolinie .
Być konsekwentną aż do uzyskania zamierzonego celu, czyli nie zrobi rano, to zrobi o godz 22 w nocy aby udowodnić mu, że nie wygra i krzyk w niczym nie pomoże .
Pytam co może zrobić szkoła, jeszcze do tego zupełnie niedostosowana z klasą integracyjną utworzoną dla Łukasza, czyli tylko dodatkowy nauczyciel i nie koniecznie specjalista od autyzmu  . 
 
Mówi się że dziecko ma być chętne do współpracy, ale autysta jest czasami tak bardzo wyłączony i zamknięty w swoim świecie, że nie ma dosłownie nic co by go zainteresowało i w tym jest największy problem .        
 
Dla autysty są bardzo ważne rytuały i schematy . Przecież możemy tą "dobrą cechę" wykorzystywać podczas edukacji dziecka ułatwiając mu w ten sposób naukę , czyli np. w ciągu dnia ustalić do zapisania na każdej lekcji taką samą ilość linijek, czy strony . Z góry określić co ma do zrobienia . Podawać rytualnie podobne zadanie , robić rytualną przerwę.  Oczywiście dostosowane wszystko do możliwości dziecka, które będzie działało jak zaprogramowany komputer. Problem nie polega na tym co robimy, ale ile, więc gdy dziecko nie ma pojęcia co jest zaplanowane na dany dzień i nie wie kiedy koniec, to kombinuje chcąc uniknąć współpracy, bo przecież tego najbardziej nie lubi .
Oczywiście absolutnie nie dążę do stwierdzenia, że dziecko trzeba odizolować od szkoły, bo nie o to chodzi i wpadlibyśmy w następną pułapkę, ale... dostosować ilość godzin  do wytrzymałości dziecka poprzez obserwowanie go - jest dobrze, to super niech chodzi, ale gdy zauważamy pierwsze niewłaściwe reakcje to nie szukać winnych i winy, bo mało możliwe, że znajdziemy tylko zastanowić się, co można z tym zrobić i co zmienić na zasadzie prób i eksperymentów . Samo nic nie przyjdzie 
 
Jedyną rzeczą jaka może ułatwić  w tym przypadku wszystkim życie to współpraca pomiędzy domem a szkołą , ale nie rozumiem dlaczego to jest takie trudne ?
Szczere informacje, że dziecko nie pracuje lub powiedzenie ile zostało zrobione. Również są bardzo ważne informacje o wszystkich niewłaściwych zachowaniach bo np. jeśli dziecko krzyczy, nie pracuje zakłócając zajęcia w szkole i w domu dostaję nagrodę, czyli komputer to wpadamy w mega pułapkę. Dziecko rozumie w prosty sposób skojarzeniami - krzyczałem mam komputer, to działa więc drę się nadal i błędne koło .
 
Łukasz niejednokrotnie kierował wzrok w moją stronę i patrząc mi w oczy z niesamowitą przytomnością mówił "ugryzieź dostaniesz komputer", więc jestem przekonana, że błąd jest w rozumieniu sytuacji . Ja tłumaczę "nie, jak ugryzieź to będą kary", ale wraca do szkoły i wszystko powraca .
                                                                 
                                                                                                                                                                   Agnieszka (dodano 06.08.2014 r)