Myślę że ilość zdjęć fajnie obrazuje fakt, że Łukasz jest naszą pasją i całym światem. Wszystko co robił bardzo nas cieszyło i tym żyliśmy, a każdy ciekawy moment został upamiętniony aparatem.
Łukasz z początkiem 2007 roku jest bardziej obecny i zainteresowany otoczeniem . Podczas pobytu u babci w Międzychodzie z zaciekawieniem obserwowuje jak wujek rozpala w piecu, a nawet sam układa węgiel. W domu słysząc na dworze jadący samochód biegnie zobaczyć do okna . Również zdecydowanie więcej mówi np. daj mi jeszcze kromala, mama wejść pokoju, mama wstań poszukaj kartke, una kredka, odbierz telefon mama, patrz ja ide spać Łukasz spać na góre chce iść, zrób mi herbate z pomidorem itd. Łukasz powtarza wyrazy i zdania zasłyszane z otoczenia i z telewizji . Również jest zdecydowanie lepsze naśladownictwo, bo stoi i czeka co będziemy robić następnego . Kolejna fajna rzecz to "buziaki", które spontanicznie rozdaje . Niestety ok. kwietnia pogorszenie nastroju i pojawia się znowu klepania nas, ale jest to tylko chwilowe i Łukasz pozostając w domu bardzo szybko się stabilizuje .
Z 2007 r. mam mało notatek, ale jest jedna cenna, która świetnie obrazuje kondycję Łukasza .
Jest dzień 15 czerwiec, pobudka godz. 5:30 i jedziemy na zaplanowane badania do Wrocławia . Najpierw czekamy . Potem robimy tomograf komputerowy i Łukasz leży spokojnie nawet nie ruszając głową . Niestety po przemyśleniu stwierdzono, że lepiej będzie badanie powtórzyć ale z kontrastem . Pielęgniarki nakłuwają Łukasza, który boi się igły ale wciąż świetnie sobie radzi . Powtórne badanie przebiega również bezproblemowo . Jest godz. 13-ta widać, że Łukasz jest już zmęczony i głodny tym bardziej, że jest upalny dzień, a szpital bez klimatyzacji i w tym momencie Łukasz przytomnie mówi : auto, winda . Schodzimy na obiad na terenie szpitala, ale jest to czas gdy Łukasz mało co je . Na szczęście są kluski, które lubi więc kupujemy . Niestety nie zjadł, więc nie było innego wyjścia i trzeba było zaliczyć Mc Donalds . Potem jedziemy do sklepu edukacyjnego na ul. Krakowskiej gdzie Łukaszowi podoba się drewniany domek z różnymi zamknięciami . Domek obiecaliśmy w nagrodę za grzeczne poddanie się ostatniemu badaniu, czyli EEG . Pani Doktor długo przygotowywuje Łukasza czochrając go po czuprynie i dopinając sprzęt . Łukasz nadal dzielnie znosi pomimo tego, że w tym czasie nawet obcinanie włosów i mycie głowy było koszmarem . Potem jeszcze ostatnie już mniej cierpliwe leżenie i jedziemy po cenną nagrodę czyli domek :)
Wakacje bardzo udane bo Łukasz fajnie kontaktowy. We wrześniu idziemy do szkoły, gdzie wydawało nam się, że będzie jeszcze lepiej. Niestety już z końcem września zaczęły się kłopoty, bo powróciły nasilone krzyki i bunty, a z każdym tygodniem było gorzej . W październiku Pani w szkole poinformowała mnie że Łukasz ugryzł i uderzył Nauczycielkę . Również w domu zaczął gryźć i bić . Ze szkoły przychodził często z pustymi ćwiczeniami, więc uzupełniał je w domu . Z końcem roku nastroje Łukasza bardzo zmienne, aktywność słowna słaba i nasilone krzyki .
Agnieszka (dodano lipiec 2014, ale jeszcze do skończenia)