http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

Rok 2007 przyniósł nadzieję na lepsze jutro, a potem ją zabrał .

Myślę że ilość zdjęć fajnie obrazuje fakt, że Łukasz jest naszą pasją i całym światem. Wszystko co robił bardzo nas cieszyło i  tym żyliśmy, a każdy ciekawy moment został upamiętniony aparatem.

Łukasz z początkiem 2007 roku  jest bardziej obecny i zainteresowany otoczeniem . Podczas pobytu u babci w Międzychodzie z zaciekawieniem obserwowuje jak wujek rozpala w piecu, a nawet sam układa węgiel.  W domu słysząc na dworze jadący samochód biegnie zobaczyć do okna . Również zdecydowanie więcej mówi np. daj mi jeszcze kromala, mama wejść pokoju, mama wstań poszukaj kartke, una kredka, odbierz telefon mama, patrz ja ide spać Łukasz spać na góre chce iść, zrób mi herbate z pomidorem itd.  Łukasz powtarza wyrazy i zdania zasłyszane z otoczenia i z telewizji . Również jest zdecydowanie lepsze naśladownictwo, bo stoi i czeka co będziemy robić następnego . Kolejna fajna rzecz to "buziaki", które spontanicznie rozdaje . Niestety ok. kwietnia pogorszenie nastroju i pojawia się znowu klepania nas, ale jest to tylko chwilowe i Łukasz pozostając w domu bardzo szybko się stabilizuje .

Z 2007 r.  mam mało notatek, ale jest jedna cenna, która świetnie obrazuje kondycję Łukasza .

Jest dzień 15 czerwiec, pobudka godz. 5:30 i jedziemy na zaplanowane badania do Wrocławia . Najpierw czekamy . Potem robimy tomograf komputerowy i Łukasz leży spokojnie nawet nie ruszając głową . Niestety po przemyśleniu stwierdzono, że lepiej będzie badanie powtórzyć ale z kontrastem . Pielęgniarki nakłuwają Łukasza, który boi się igły ale wciąż świetnie sobie radzi . Powtórne badanie przebiega również bezproblemowo . Jest godz. 13-ta widać, że Łukasz jest już zmęczony i głodny tym bardziej, że jest upalny dzień, a szpital bez klimatyzacji i w tym momencie Łukasz przytomnie mówi : auto, winda . Schodzimy na obiad na terenie szpitala, ale jest to czas gdy Łukasz mało co je . Na szczęście są kluski, które lubi więc kupujemy . Niestety nie zjadł, więc nie było innego wyjścia i trzeba było zaliczyć Mc Donalds . Potem jedziemy do sklepu edukacyjnego na ul. Krakowskiej gdzie Łukaszowi podoba się drewniany domek z różnymi zamknięciami . Domek obiecaliśmy w nagrodę za grzeczne poddanie się ostatniemu badaniu, czyli EEG . Pani Doktor długo przygotowywuje Łukasza czochrając go po czuprynie i dopinając sprzęt . Łukasz nadal dzielnie znosi pomimo tego, że w tym czasie nawet obcinanie włosów i mycie głowy było  koszmarem . Potem jeszcze ostatnie już mniej cierpliwe leżenie i jedziemy po cenną nagrodę czyli domek :)

Wakacje bardzo udane bo Łukasz fajnie kontaktowy. We wrześniu idziemy do szkoły,  gdzie wydawało nam się, że będzie jeszcze lepiej. Niestety już z końcem września zaczęły się kłopoty, bo powróciły nasilone krzyki i bunty, a z każdym tygodniem było gorzej . W październiku Pani w szkole poinformowała mnie że Łukasz ugryzł i uderzył Nauczycielkę . Również w domu zaczął gryźć i bić . Ze szkoły przychodził często z pustymi ćwiczeniami, więc uzupełniał je w domu . Z końcem roku nastroje Łukasza bardzo zmienne, aktywność słowna słaba i nasilone krzyki .

                                                                                                                              Agnieszka (dodano lipiec 2014, ale jeszcze do skończenia)

1. Na łyżwy jeździmy do Świdnicy, bo tam jest fajne kryte lodowisko co godzinę polerowane i do tego z muzyką . Czasami tylko jak dla nas, to za dużo ludzi i trochę niebezpiecznie.
2. Mama uczyła mnie dzielnie wszystkiego co potrafiła
4. Zabawa w kisielu i farbach z dodatkiem papieru . Mieliśmy fajne farby do malowania rękami -gęste i ładne przeróżne kolorki chyba z firmy Creall.
3. A tutaj mamy piękne zimowe widoki oczywiście z naszego tarasu
5.
Zamek Grodno koło Zagórza Śląskiego.
Zaporowe Jezioro Lubachowskie (Bystrzyckie) w Zagórzu Śląskim -Góry Sowie.
Jedna z Kapliczek Różańcowych w Bardzie.
W ZOO najbardziej zainteresował mnie plac zabaw i tam wyraźnie odzyskałem energię..
ZOO i plac zabaw i jak widać zawsze lubiałem wspinać się w górę .
Wspólne huśtanie z mamą, a potem ...
... łowienie ryb z tatem, ale mama niepamięta gdzie to było .
Na hipoterapię jeździmy do Ząbkowić lub Srebrnej Góry, ale do tej samej Pani Krysi . .
Przyjechali znajomi więc kolejny raz odwiedzamy kapliczki różańcowe będące w Bardzie .
Twierdza Kłodzka do której również można dojść trasą podziemną o długości 1 km. Powierzchnia całej twierdzy to ponad 30 hektarów .
Widok z twierdzy na Kłodzko i Pasmo Gór Bardzkich .
Na Twierdzy jesteśmy z przyjaciółmi z Częstochowy.
Letni Tor Saneczkowy - Góralka w Polanicy. Miałem wstęp darmowy jako dziecko niepełnosprawne i rodzice byli tym mile zaskoczeni .
Ponieważ był to czas gdy byłem bardzo niechętny do jakiegokolwiek wysiłku, więc schodzenie z saneczek ociążałe a najlepiej by było jakby mnie tato wyciągnął i przestawił.
Pierwsze próby grania w badminghtona .
I znowu nasze ulubione miejsce Góry Stołowe, gdzie chętnie wędrowałem nawet gdy nie lubiałem chodzić .
Nigdy nie miałem właściwego instynktu do wchodzenia na trudniejsze miejsca, a gdy czułem rękę wpomagającą to leciałem .
Różne duże głazy prosiły się aby na nie wchodzić, tylko nie jestem pewien czy wolno?
W sumie to lubiałem chodzić po ciekawym terenie Gór Stołowych, ale gdy nadarzyła się okazja i byłem za mamą, to przyciąganie było bardzo duże więc przyklejałem się do pleców:)
Lężący w szczelinach śnieg stwarzał wrażenie większego zimna .
Mój kontakt wzrokowy nigdy nie był najlepszy ani w stosunku do ludzi, ani do kamery czy aparatu, ale to nie oznacza od razu że jestem autystką .  Natomiast mógł być to dobry początek do autyzmu Łukasza .
Szczeliny i przejścia w Górach Stołowych są bardzo ciekawe i zawsze chętnie tam wracamy .
Mama jest niezadowolona, a to oznacza jedno, czyli "gorszy mój  humorek".
Ja często miałem bardzo zmienne nastroje i nagle krzyczałem, ale rodzicom to nie przeszkadzało w zabieraniu mnie w różne miejsca .
Twierdza Srebrnogórska wzniesiona w latach 1765-1777  jest największą górską twierdzą w Europie. A za nami dziedziniec Fortu Donżon .
Różnego rodzaju kręcenia często robiliśmy najczęściej w domu, ale czasami też jak widać na łące jeśli był odpowiedni teren. Bardzo lubiałem takie zabawy.
Jesteśmy na konikach u Pani Krysi w Ząbkowicach Śląskich .
Na koniec hipoterapii moja ulubiona czynność, czyli podanie chleba na otwartej dłoni. Niestety bałem się, ale jednocześnie miałem ubaw.
W drodze na Górę Kalwaria, ale tylko do Obrywu Skalnego
Kolejne nasze ulubione miejsce to Obryw Skalny w Bardzie z pięknym widokiem .
Czekamy na wejście do Pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim .
 W tamtym czasie mało co jadłem, więc noszenie mnie nie sprawiało większej trudności .
Pałac w Kamieńcu Ząbkowickim wydaje nam się, że jest mało znany . Pomimo sporego zniszczenia robi niesamowite wrażenie.
Każde moje zetknięcie się z jakimkolwiek sprzętem było szczęściem dla rodziców.
Pogorzelica .Woda była noszona bez końca . Czasami nosił sam, ale często też wysyłał mamę .
Zasypywanie w piasku to podstawa bycia na plaży, pomimo tego że piasek będący na jego ciele trochę mu przeszkadzał  .
Shrek to była również ulubiona postać Łukasza i nawet myślałam o przebraniu go na zabawę karnawałową
Muzeum Figur Woskowych - Międzyzdroje .
Międzyzdroje - jesteśmy na molo gdzie był mocny i zimny wiatr, oraz sporo ludzi .
Samochód sportowy w Międzyzdrojach. Łukasz czuje się jak w swoim maluchu.
Do ławki podeszła wycieczka i poproszono nas o wstanie , aby lepiej była widoczna .
Na punkcie widokowym w Wolińskim Parku Narodowym.Wstąpiliśmy tam w drodze powrotnej z z Międzyzdroji do Pogorzelicy  .
Pizza od zawsze jest taka sama, czyli ser, salami, kukurydza . Od roku 2012 doszedł sos czosnkowy .
Piasek lubiał przesypywać do różnych pustych opakowań .
A tak często wyglądała współpraca z Łukaszem podczas budowy zamków z piasku :)
I na koniec chociaż zdjęcie z budowlą .
Mycie nóg z przeszkadzjącego piasku .
Łukasz lubiał uciekać przed falami i sprawiałomu to frajdę, ale wydaje mi się że był taki moment że się ich bał .
Ulubiona trampolina, ale przeważnie na niej chodził lub siedział . Dzieci nie zauważał .
Nadmorska Kolej Wąskotorowa . Przewozy turystyczne są na 40 km. trasie Gryfice-Trzęsacz-Niechorze-Pogorzelica .
Jak pięknie dziecko skacze, ale on nie skacze bo nie umie . Pan trzymający sprzęt prowokuje liny do podskoków Łukasza . Łukaszowi zabawa bardzo się podobała więc nam również .
Łukasza w piłeczkach trzeba było pilnować, bo czasami niebezpiecznie kombinował.
Oczywiście spacery po plaży były obowiązkowe .
Wypowiadane  w tym czasie słowa to np. domek tak daj mi domek, zapłucz noża, połamało, potrzebna śmietana mi, proszę daj mi Kinder Bueno,  otworzyć, cyferki tu mama tu ołówek, patrz ja ide spać Łukasz spać, musi do dentysta dostaniesz mańka (chodziło o samochód), una kredka, daj mi trzy bit idź do tata,
Położenie Łukasza na jakikolwiek sprzęt do masażu wymagało sporo kombinacji, ale w końcu udawało się .
A to zdjęcie dałam bo naszym zdaniem ładnie wyszedł, jakby był zdrowy .
Tą minkę mama uwielbiała, czyli "fascynacja" i zainteresowanie, które sporadycznie pojawiało się na mojej twarzy.
A tu mamy przyczynę opisanej u góry fascynacji, czyli jazda autkami.
Wbijanie wyskakujących zwierzątek . Łukasz nie był tym zainteresowany, ale próbowałam z nadzieją że mu się spodoba .
W piłeczkach był raczej powolny i nigdy mokry z aktywności nie wyszedł - po prostu sobie spokojnie chodził .
 W tamtym czasie, nawet jedzenie waty cukrowej przez Łukasza sprawiało nam radość .
Uścisk Łukasza był  niesamowity, bo trzymał się jak sprytna małpka .
Jesteśmy na zabawie, gdzie przeważnie był krzyk i wklejenie się w moją osobę, ale pomalutku i zawsze chociaż chwilę potańczyliśmy.
I właśnie tańczymy, ale ten wyczyn umożliwiły nam ćwiczenia przygotowujące w domu .
Lekcja samodzielności bo fakt, że zależało mu na ulubionym piciu był świetnym mobilizatorem .
Łukasz pochodnie trzymał tylko chwilę, ale lepszy rydz niż nic .
Wrzucamy monetę aby powrócić .
 Łukasz zainteresował się pochodnią i tak czasami bywało, że nagle zaskoczył, że jednak jest coś ciekawego.
Gdy Łukasz skakał to zawsze byłam obok i wolałam jak nie było dzieci bo Łukasz na nie wpadał
Wody zimnej nie lubiał i kurczowo trzymał się mojej osoby.
Woda był zimna więc wolał klęczeć na materacu .
Droga, którą przemierzaliśmy z ośrodka do morza i do centrum, którego praktycznie nie było.
Wędrówki po plaży po zachodzie słońca, ale musieliśmy uciekać bo grzmiało.
Z ośrodka na plażę było ok.1km , więc deszcz nas załapał.
Zasypianie z ulubioną i ułożoną kolekcją książeczek .
Jesteśmy na dziełce u babci .
Ponowny wyjazd nad morze .Mrzeżyno i wędrówki brzegiem morza . To nasz drugi pobyt nad morzem w 2007 r.
Podczas tańczenia był często nie obecny i trzeba było zdecydowanej ręki, bo inaczej uciekał .
Chodzenie górą po szczeblach bardzo spodobało się Łukaszowi i tam umykał chcąc uniknąć zajęć
Latarnia Morska w Niechorzu .
Próba zwróceia uwagi Łukaszana to co jest na dole .
Ćwiczenie rączek - wytrzymałości w trzymaniu i chodzenie nogami po szczeblach
Plac zabaw będący obok ośrodka musiał być obowiązkowo zaliczony. Wszystkie sprzęty musiały być zaliczone i przeważnie w tej samej kolejności.
2007 r. przyniósł nam większe zainteresowanie światem np. słysząc słowo "samochód" szedł do oka
Jesteśmy na zajęciach plastycznych i mama maluje mi na policzkach rybkę i ośmiornicę.
Ta zabawa bardzo spodobała się Łukaszowi .
Każda zrobiona czynność Łukasza bardzo nas cieszyła, więc wrzucenie woreczka do pojemnika też upamiętnione.
Na piłce bardzo lubiał skakać . W domu też miał taką piłkę i na początku był za mało stabilny, więc skakaliśmy we dwójkę albo asekurowałam z tyłu .
Latawca próbowaliśmy puszczać, ale nie udało się .
Dziki Zachód - Zieleniewo niedaleko Kołobrzegu i drewniana karuzela, która działała .
W Zieleniewie w krainie Dzikiego Zachodu również był autodrom .
Próba i nauka szczelania z łuku . Łuk kupiliśmy, więc nauka była kontynuowana w domu.
Łukasz zaczął zauwazać, że w sklepie jest jednak coś ciekawego, a nawet robił porządki układając np. batoniki w pudełku czy inne artykuły na pułkach.
Na basenie są z nami moje koleżanki Angelika i Karolina .
Jesteśmy na naszym ulubionym basenie w Słupcu, bo np. jest bezpieczna ślizgawka ze zjazdem do płytkiej wody, więc bez obaw zjeźdżałem z mamą . Drugi plus to nie za dużo ludzi.
Ręcznik dostałem w prezencie i bardzo mi się spodobał.
Park Linowy w Złotym Stoku i tym razem jest z nami chrześnica Włodka, czyli Paulina .
Gdy mieliśmy przygotowanie do przejścia, to wydawało się, że Łukasz nie słucha i jest wyłączony, ale podczas przechodzenia trasy było widać sporą przytomność umysłu .
Najbardziej bałam się puścić Łukasza do zjazdu, ale udało mu się dojechać do końca. Natomiast mama pierdoła zatrzymała się na środku.
Na dobre zakończenie wycieczki lody na Kukułce, gdzie będąc dzieckiem chodziłam z tatem na spacery i huśtałam się na huśtawce, której już nie ma .
Jesteśmy na piłeczkach w Częstochowie . Ja tradycyjnie chodzę pilnując każdego kroku Łukasza . Na co koleżanka twierdzi, że przesadzam i nic złego mu się nie stanie, bo jest bezpiecznie . Po dłuższej namowie w końcu siadam do stolika . Koleżanka idzie po kawę. Oczywiście Łukasz niby w zasięgu wzroku, bo zjeżdża ze ślizgawki, ale ...
Po chwili patrzę i już nie widzę Łukasza . Rozglądam się nerwowo próbując go namierzyć wzrokiem i nie wierzę własnym oczom, bo Łukasz jest poza siatką, ale na samej górze pod sufitem i chodzi na czworaka. Ja nie bardzo wiedząca o co chodzi, pytam koleżankę "Czy on powinien tam być?" Pytania nie zdążyłam skończyć bo Iwona poszła szybko po Pana z obsługi, który ściąga Łukasza. W tym celu rozcina siatkę i z wrażenia mokre czoło wyciera .
Potem siadamy na bezpieczniejsze sprzęty, czyli autka ale raczej słabo sobie radził dlatego też jest z tatem.
A tu próba jazdy na desce i widać w oczach moją ulubioną fascynację .
Częstochowa - jesteśmy na wieży i Łukasza zainteresowała lupa.
Do Częstochowy wybraliśmy się z okazji Pielgrzymki Leśników, która odbywa się co roku
We mszy uczestniczyliśmy ale krótko, bo nigdy nie wiadomo czy Łukaszowi nie przyjdzie ochota pokrzyczeć . A w takich sytuacjach czuje się na plecach wzrok obserwujących ludzi . No cóż, ale jeśli bym miała zdrowe dziecko to pewnie też bym tak reagowała :)
Potem idziemy na długi spacer po Częstochowie . Odwiedzamy sklepy m.in. w poszukiwaniu butów z firmy Bartek dla Łukasza, w których nie było problemu z wychodzącą piętą podczas chodzenia na palcach .
A tu Łukasz tradycyjnie poprawia przeszkadzające buty .