http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

/\/\/\  Łopiennik - pochmurno i deszczowo ( 17.08.2015r. )  

Wyjazd 7:45. Dzień zaczyna się niemrawym słońcem, ale nie możemy sobie odpuścić wyjścia, bo nie wiadomo co nam szykują dni następne. Naszym dzisiejszym celem jest Łopiennik ( 1069 m n.p.n. ) położony w Paśmie Łopiennika i Durnej. ( https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81opiennik )
Po drodze zaliczamy sklep spożywczy w celu uzupełnienia zapasów. Dojazd niezbyt daleki, bo tylko do Dołżycy położonej przed Cisną, czyli jakieś 22 km.
Bez większych problemów znajdujemy miejsce wyjścia na szlak i parkujemy samochód w dosyć dogodnym miejscu.
Niebo pokrywa się szarymi chmurami, ale wydaje się że pogoda jest na razie stabilna.
Pierwsze problemy z odnalezieniem szlaku już na początku, bo po kilkudziesięciu metrach zanikają oznakowania, a możliwości wędrowania jest kilka. Mapa nie do końca wyjaśnia gdzie podążać. Odnajdujemy jednak właściwą drogę i zaczynamy mozolną wspinaczkę. Jest dosyć stromo i musimy co jakiś czas robić przerwy na odpoczynek.
Łukasz jednak jest w dobrym nastroju i nie ma na razie zagrożenia na niespodzianki. Ścieżka jest lekko gliniasta, ale jest sucho i nogi nie wpadają w poślizg. Gorzej będzie gdy spadnie niespodziewany deszcz.
Trasa wiedzie w większości wśród wysokiego liściastego lasu z przewagą buka, który w wyższych partiach zmienia się w las z przewagą świerka. Tu też ścieżka staje się bardziej kamienista ze stromymi spadkami po bokach. 
Łukasz chce zbyt często odpoczywać, więc go trochę poganiam bo do naszych uszu dochodzą dalekie pomruki nadchodzącej burzy. Agnieszka poddaje nawet w wątpliwość sens dalszej wędrówki, ale szkoda tylu pokonanych kilometrów. W lesie robi się jednak ponuro co odbiera zapał do dalszej wędrówki. Zrywa się również momentami porywisty wiatr miotający wierzchołkami drzew. Z obliczeń wynika jednak, że to już niedaleko. 
Łukasz wydaje pojedyńcze pomruki niezadowolenia, ale udaje się mu wytłumaczyć sytuację i w sumie nie chce odwrotu bez zaliczenia celu dzisiejszej wyprawy.
Wychodzimy w teren otwarty, czyli na górską łąkę. Teraz już szybko osiągamy cel. 
Na szczycie oznakowania i pamiątkowa tablica wmurowana w głaz. Mimo średniej pogody rozkładamy się ze śniadaniem, a potem seria zdjęć. Szczyt to forma skalna położona wśród drzew nieco powyżej łąki.
Zaczynają padać pojedyńcze krople deszczu, więc pospiesznie się zbieramy. Docieramy do lasu, który nas chroni przed deszczem, tym bardziej że na razie jest on bardzo rzadki. Z czasem jednak nabiera na sile i musimy ubrać kurtki przeciwdeszczowe. W połowie zejścia jest to już regularna ulewa.
Napotykamy kilka grup turystów pnących się w górę. W większości są średnio zaopatrzeni w wyposażenie turystyczne na wypadek nieprzewidzianych zjawisk pogodowych.
Nic ich jednak nie powstrzymuje. Ścieżka robi się coraz bardziej śliska i błotnista, więc stajemy się bardziej ostrożni przy stromych zejściach.
Docieramy do wyjścia w teren otwarty skąd już niedaleko do samochodu. Za nami schodzą turyści, którzy jednak zrezygnowali ze wspinaczki w takich warunkach.
To dwoch mężczyzn w średnim wieku z dwójką chłopców. Jeden z mężczyzn jest ubrany w śliskie buty sportowe co powoduje, że kilkukrotnie wywija "orła" upadając w lepkie błoto. Odbywa się to przy aplauzie młodocianych, więc ogólnie jest bardzo wesoło.
Przy samochodzie ucinamy sobie z nimi krótką pogawędkę, bo okazuje się że są z Wrocławia. Dajemy na pamiątkę wizytówkę z adresem naszej strony internetowej.
Wsiadamy do samochodu i zajężdżamy jeszcze do Cisnej, aby w punkcie Informacji Turystycznej podbić pieczątki w naszych książeczkach.
Dystans 9,2 km, a suma przewyższeń 544 m.
Po drodze zajeżdżamy na obiad do naszej knajpy w Wołkowyji.
Galeria: