http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

smiley Rabka Zdrój - czas poza wyprawami górskimi ( 05-20.08.2016 r. )
 
 
Nadszedł w końcu czas corocznej kilkunastodniowej wyprawy w góry w celu zdobycia kolejnych szczytów z listy Diademu Polskich Gór. W dniu wyjazdu mamy już ich zaliczone 51, a na wyjeździe zaplanowałem kolejne 8. Zagospodarowanie pozostałego czasu będzie zależało od pogody i sił jakimi będziemy dysponować. Wyjazd o tyle nietypowy, że tym razem do naszego grona dołączyła moja Córka Chrzestna - Paulina, chcąc sprawdzić swoje siły i poznać piękno naszych gór. Nie przewiduję z Nią raczej kłopotów, bo jest prawie pełnoletnia i ma wg mnie dobrze poukładane w głowie. 
Jak ten czas szybko zleciał. Nie zauważyłem nawet kiedy z małego dziecka stała się kobietą.
Wyjazd w godzinach popołudniowych i wydaje mi się że dojedziemy dość sprawnie i szybko, ale niestety się mylę. Wszystko dzisiejszego dnia sprzysięga się przeciwko nam. Najpierw tłumy w McDonaldzie przy autostradzie, potem olbrzymie korki na bramkach z opłatami za przejazd autostradą, a na sam koniec korek na słynnej Zakopiance.
Do Rabki dojeżdżamy o zmroku, gdzie czeka nas jeszcze jedna nieprzyjemna niespodzianka w postaci stromego i wyboistego podjazdu do naszego miejsca zakwaterowania. Nieprzygotowany na takie utrudnienia mam spory kłopot z podjazdem, gdyż samochód jest mocno obciążony ładunkiem, a świeżo założone chlapacze od czasu do czasu haczą o nierówności. Na górze czeka na nas właścicielka naszego domku Pani Zosia, która robi na nas od razu bardzo pozytywne wrażenie, ale mamy kolejną niespodziankę w postaci trudności z zaparkowaniem. Dochodzimy jednak do porozumienia i tymczasowo parkujemy tuż obok wejścia do naszego domku, ale jutro będzie trzeba wymyślić coś innego, bo jest to podwórko na którym odpoczywają wczasowicze i bawią się dzieci.
  Jest już ciemno i w końcu wchodzimy do domku. W środku zaskakuje nas nieco wystrój i pewne innowatorskie rozwiązania. Duża ilość elementów drewnianych, a wręcz cały parter, czyli ściany i sufity pokryte są boazerią.Obfitość drewna nadaje specyficzny zapach, który kojarzy mi się nieco z drewnianymi cerkwiami, które zwiedzaliśmy w latach ubiegłych.Tutaj mamy do dyspozycji mały korytarz połączony z łazienką oraz kuchnię z kominkiem i mały pokój dzienny. Z kuchni wiodą spiralne schody na piętro. Tam znajduje się olbrzymi pokój-sypialnia z małym balkonikiem. Miejsca jak dla 5-ciu osób jest dosyć dużo. Ja z Łukaszem zajmuję pokój na dole, a dziewczyny piętro.
Nazajutrz plany wyjścia w góry zostają odłożone ze względu na obfite opady deszczu, a więc mamy dzień gospodarczy. Robimy pierwsze zakupy w Biedronce i znajdujemy Bar Myśliwski tuż przy Rynku, gdzie serwują tanie, smaczne domowe obiady.
                                                                                                                 
Udaje się też znaleźć dogodne miejsce do parkowania na posesji Pani Zosi, a w domku tworzy się pomału przyjemna atmosfera, a szczególnie w pokoiku który zająłem z Łukaszem. Nazywam ten pokoik "Norą Hobbita", czyli przytulnym zakątkiem do odpoczynku. Na rozmowy i posiadówki obieramy kuchnię, gdzie nawet gdy jest chłodno to można przepalić w kominku i wtedy jest "bosko". 
Trzy następne dni pod znakiem wypraw górskich. Popołudnia , a w zasadzie wieczory spędzamy w domu odpoczywając i nabierając sił do wędrówek.
                                                                                                               
Niestety środa znowu zaskakuje nas kiepską pogodą, więc postanawiam zrobić wyjazd na Krupówki do Zakopanego. Pobyt w Zakopanem średnio udany, bo cały czas pada więc mustrujemy się w znajomym Coctail Barze na desery. Po skonsumowaniu zauważamy że deszcz nieco zelżał, więc idziemy kawałek w górę Krupówek, ale po chwili opady powracają i stwierdzam, że zwijamy żagle bo to bez sensu.
                                                                                                                                                                                         
W drodze powrotnej zajeżdżamy na Termy Chochołowskie. Agnieszka wystraszona ilością ludzi i niepokoi się jak zachowa się Łukasz. Ponoć na basenach jest 1500 osób.Tym razem jednak uparłem się, że mimo wszystko wejdziemy. Jeżeli coś pójdzie nie tak to szykuje mi się niezłe zmycie głowy ;)
Tym razem jednak opatrzność czuwała nade mną, bo pomimo tłoku w środkowej części basenu było dosyć luźno i pozwalało nam to na bezpieczne zabawy. Wyszliśmy nawet na baseny zewnętrzne, ale padający na głowę deszcz nie spodobał się Łukaszowi. W wodzie spędzamy około dwóch godzin i na koniec jeszcze kąpiel w jacuzzi, które jednak nie przypadło nam do gustu ponieważ zapach chloru był tam bardzo intensywny. Łukasz po wyjściu wygląda trochę niepewnie, ale panuje nad sobą i bez problemu się przebiera. Podejrzewamy że musi odreagować nieco nadmiar bodźców jakie zostały mu dostarczone na basenie, czyli zapachy, hałas i masaże wodne.
Po deszczowej środzie następuje seria dni pod znakiem wypraw górskich.
                                                                                                              
W czwartek po zdobyciu Koskowej Góry zajeżdżamy do Sołtysa Bogdanówki, aby podbić pieczątki w naszych książeczkach. Okazuje się że przemiły Pan prowadzi Eko muzeum z warsztatami rzeźby i malowania na szkle.Zwiedzamy więc budynek warsztatów i słuchamy opowieści o funkcjonowaniu tego przybytku. Okazuje się że przyjeżdżają tu całe grupy dorosłych i dzieci na warsztaty wykonując prace pod okiem naszego gospodarza. Mamy chęć kupić coś na pamiątkę, ale z rzeżb na sprzedaż są tylko duże gabarytowo i w znaczących cenach, więc rezygnujemy. Pan Sołtys jednak wyszukuje dla nas drobne upominki w postaci ozdobnych drewnianych spinek, małego koszyczka z owieczką oraz tradycyjnego dzwonka dla owieczek w wersji mini. 
                                                                                                                
 
     
                                                                                                            
W kolejny czwartek przed wyjazdem do domu Agnieszka wybiera się z Łukaszem na zwiedzanie Rabki (opis poniżej);
W piątek po wyprawie na Gęsią Szyję i Rusinową Polanę w Tatrach Łukasz dostępuje zaszczytu odwiedzenia Rabkolandu, czyli tutejszego wesołego miasteczka, które nie grzeszy mnogością atrakcji, a wstęp kosztuje prawie 30 zł od osoby. Miłe Panie przy kasie litują się jednak nad nami i po okazaniu legitymacji Łukasza o niepełnosprawności sprzedają nam bilety po 15 zł.
Wchodzę sam z Łukaszem, bo Agnieszkę takie atrakcje przyprawiają o mdłości i nie lubi patrzeć jak nasze dziecko z nich korzysta, bo wtedy dostaje gęsiej skórki.
Pierwszy przejazd na najbardziej tu hardcorowym Apollo, a potem latający autobus z którego wchodzimy do gabinetu krzywych zwierciadeł. Łukasz bardzo zainteresowany swoimi nietypowymi odbiciami i śmieje się na tyle głośno i charakterystycznie, że zwraca uwagę pozostałych zwiedzających. Nie zamierzam się jednak tłumaczyć bo bądź co bądź to przecież jest gabinet śmiechu.
Kolejne atrakcje to niewielka kolejka górska i wielka fala (falująca karuzela). Więcej atrakcji dla Łukasza tu raczej nie ma, bo Diabelski Młyn raczej słabo zabezpieczony i nawet nie myślę aby na niego pójść. Łukasz jednak szczęśliwy z zaliczonych atrakcji.
                                                                                                               
 
 
                                                                                                         
 
                                                                                                                                                                  
W sobotę od rana pakowanie manatek i wyjazd do domu. Robię jeszcze parę pamiątkowych zdjęć w naszym domku, a potem żegnamy się z naszą przemiłą Panią Zosią i korzystając z jej rady robię małą korektę trasy aby ominąć korki na Zakopiance. Po drodze napotykamy tylko jeden mały zator, a póżniej trasa jest bardzo płynna i nawet na bramkach autostradowych nie ma tłumów.
                                                                                                              
 
                                                                                                                                                                                                                                            Włodek