http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

/\/\/\  Skalny Stół i Łysocina - dwie wyprawy jednego dnia (14.09.2016 r.)

Rano pobudka przed godziną szóstą, bo plan na dzisiaj dosyć ambitny. Szykujemy niezbędny ekwipunek i prowiant w postaci kanapek, gorącej herbaty i zimnych napoi.
Łukasz wstaje dosyć niechętnie, bo w nocy trochę nerwowo się wiercił chyba z powodu zbyt wysokiej temperatury z którą nie radziło sobie nawet uchylone okno. Nieźle jak na połowę września.
Przy zejściu do samochodu mały wybuch z krzykiem, gryzieniem i biciem, ale jest to dosłownie chwilówka po czym w samochodzie przychodzi oprzytomnienie i od razu negocjacje z nami.
Jedziemy w kierunku Przełęczy Okraj (1046 m n.p.m.) leżącej na granicy polsko-czeskiej, ale po drodze zajeżdżamy na chwilę do Szkółki Kontenerowej w Kostrzycy, gdzie muszę obejrzeć materiał sadzeniowy dla mojego nadleśnictwa.
Do Przełęczy Okraj prowadzi asfaltowa droga, gdyż jest tam możliwość przekroczenia granicy samochodem. Samochód zostawiamy na parkingu, który trzeba opłacić w Schronisku PTTK.
Wyjście szlakiem niebieskim, gdzie już po chwili czeka nas wspinaczka kamiennymi schodami wzmocnionymi początkowo drewnianym belkami. Widoki po bokach nieco ograniczone ze względu na niezbyt czyste powietrze i gęsty młodnik, który przerzedza się coraz bardziej im wyżej podchodzimy.
Często odpoczywamy, aby nie zniechęcić Łukasza, a on powoli się rozkręca i gdy szlak zaczyna się nieco wypłaszczać przejmuje prowadzenie grupy.
Z lewej strony od czasu do czasu pojawia się widok na Śnieżkę, a my w końcu bieżemy zakręt 90 stopni i podążamy teraz kamienistym i wyboistym traktem docierając na pierwszy tego dnia szczyt Czoło ( 1268 m n.p.m.). W tym miejscu nie ma jednak ciekawych widoków, więc po króciutkim odpoczynku ruszamy dalej. Teraz nieco w dół dochodząc do przełęczy, a potem pod górkę i o 9:40 meldujemy się na Skalnym Stole (1281 m n.p.m.) najwyższym szczycie Grzbietu Kowarskiego w Karkonoszach. Tutaj znajdujemy uroczą polankę otoczoną skałkami i młodnikem świerkowym oraz kosodrzewiną. Jest to wymarzone miejsce na rozłożenie koca i zjedzenie śniadania co też szybko czynimy. Wszyscy w doskonałych humorach, a kanapki dosłownie boskie. Słońce na tej wysokości daje przyjemne ciepło i możnaby spokojnie się w tym miejscu opalać, gdyby nie czas który nas jednak nieubłaganie goni.
Tak więc po śniadaniu zbiórka i jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcia, ale Agnieszka jak to Agnieszka szuka jeszcze czy nie przegapiła nic ciekawego w okolicy i oczywiście znajduje przepiękny punkt widokowy ze Śnieżką na pierwszym planie. No to nie może obyć się bez sesji zdjęciowej.
Powrót na Przełęcz Okraj bardzo szybki. W Schronisku meldujemy się nieco po jedenastej. Krótki odpoczynek i zakup słodyczy oraz pepsi na uzupełnienie nadwątlonych sił przed dalszym etapem podróży. Do tej pory pokonaliśmy niecałe 8 km z sumą przewyższeń nieco ponad 300 m, a przed nami jeszcze 6 km - tyle, że mniej wymagające, bo przewyższenie tylko około 140 m.
Niezbyt chętnie, ale się zbieramy.Teraz trasa jest całkowicie odmienna i wiedzie zielonym szlakiem wśród soczystozielonej roślinności i świerczyn, które im podążamy dalej stają się coraz bardziej zdegradowane z wieloma miejscami wyschniętego lasu straszącego łysymi kikutami. Odpoczywamy raczej rzadko, a słońce chowa się od czasu do czasu za coraz bardziej ciemnymi chmurami. Przy takiej aurze docieramy na Łysocinę (1188 m n.p.m.) najwyższy szczyt Grzbietu Lasockiego, który jest raczej rzadko odwiedzany, choć widoki tu przy ładnej pogodzie są pewnie nienajgorsze, ale dzisiaj mamy coraz większą zadymkę i z ledwością widać kontury Śnieżki. Sama kulminacja szczytu byłaby nie do odgadnięcia gdyby nie ustawione znaki i tabliczki.
Robimy krótki odpoczynek i zbieramy się w drogę powrotną docierając do Schroniska około 13:30.
W schronisku decydujemy się zjeść obiad, co niestety nie było dobrym pomysłem. Żurek taki sobie, zupa jagodowa na zimno z bitą śmietaną, czyli bardziej deser, a zamówione kotlety zrobione na głębokim tłuszczu są wątpliwej świeżości. Miałem poważne wątpliwości, czy wytrzyma to mój żołądek , ale dał jakoś radę.
Agnieszka stwierdziła, że trzeba było skorzystać z usług restauracji położonej w niedalekim sąsiedztwie, ale któż to mógł wiedzieć.
                                                                          Włodek

Galeria: