http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

_

/\/\/\  Okole - wyprawa na wygasły wulkan ( 16.09.2016 r.)
 
Dzisiaj również na spokojnie zjadamy śniadanie w domu i w granicach godziny dziewiątej wyjeżdżamy do Chrośnicy, gdzie początek trasy zaczyna się od tutejszego kościoła pw. św. Jadwigi. 
Trasa już od początku wydaje nam się kiepska ze względu na bardzo zarośnięty szlak i złe oznakowanie, które doprowadza nas do pastwiska ogrodzonego elektrycznym pastuchem. Próbujemy przejść przez niego by dojśc do jakiegoś punktu zaczepienia i wtedy wyskakuje na nas sfora czterech dużych psów podobnych umaszczeniem do Hien, lub Likaonów. Powoli wycofujemy się i próbujemy obejść dookoła, ale psy są czujne i śledzą nasze poczynania.
Z pobliskiego gospodarstwa wychodzi jakiś podejrzany chłop obwieszczając że jego psy nie gryzą. "Nie gryzą tylko połykają w całości"- myślę sobie po cichu i zaczynam krótką pyskówkę na temat puszczania psów luzem na nieogrodzonym terenie. Facet wstrząsa ramionami i śle oskarżenia pod adresem PTTK, które nie raczy odnawiać szlaków i czynić ich zdatnimi do przejścia i na dowód pokazuje jakiś zarośnięty rów, który należy niby do ich dyspozycji jako szlak właściwy. Nie ma sensu dalej dyskutować, choć trochę racji ma.
Idziemy teraz drogą mając po prawej stronie ścianę lasu, a z lewej rozległą łąkę. Dochodzimy w ten sposób do punktu o nazwie Czarcia Ambona, ale nie bardzo wiem dlaczego został tak nazwany, bo nic szczególnego tu nie ma poza tym, że schodzą się tutaj dwa szlaki i nasza droga skręca w prawo pod kątem 90 stopni w las. 
Teraz mamy dość długie i strome podejście drogą z podłożem średniego i luźnego kamienia co wcale nie ułatwia wspinaczki. Dodatkowo powietrze jest dziś bardzo duszne, bo na popołudniu zapowiadają możliwość przelotnych deszczów z burzami. Pot już wkrótce leje się wzdłuż kręgosłupa i trzeba robić co jakiś czas odpoczynki.
Nadchodzi w końcu upragnione wypłaszczenie i osiągamy pierwszy szczyt o nazwie Leśniak (677 m n.p.m.) na którym pojawiają się ciekawe formy skalne o fantazyjnych kształtach. 
Teraz mamy nieco z górki, więc przyspieszamy. Na przełęczy spotykamy dość dużą wiatę turystyczną wybudowaną przez tutejsze Koło Łowiecki "Muflon". Stoją tutaj też dwa skalne pomniki z których jeden poświęcony jest zmarłym myśliwym z tego koła, a na drugim widnieje logo i rycina muflona.
W wiacie postanawiamy zjeść drugie śniadanie. 
Przełęcz zaadoptowano również na tymczasową składnicę drewna pochodzącego z sanitarnej wycinki drzew kornikowych. Klęska objęła całą Polskę.
Po posiłku idziemy dalej, ale znów mamy niemiłą niespodziankę, bo na długości kilkuset metrów szlak wogóle nie jest znaczony co bardzo nas zastanawia i częstokroć wracamy się aby coś namierzyć. W końcu odnajdujemy oznaczenia i dalej jest już w porządku. Teraz cały czas towarzyszą nam formy skalne o nazwie Skałki Sołtysie.
Dochodzimy do miejsca gdzie zakręcamy pod kątem 135 stopni w wąską ścieżkę leśną i już po chwili mamy niezłą wspinaczkę bardzo stromym podejściem, które w fazie końcowej kończy się skałkami i wydrapaniem się na właściwy szczyt, czyli Okole ( 718 m n.p.m.) najwyższy w Północnym Grzbiecie Gór Kaczawskich.
Agnieszka nie chce zbyt długo przebywać na szczycie gdyż Łukasz jest nieco niespokojny, a dookoła nie jest bezpiecznie, a więc po zrobieniu kilku zdjęć schodzimy nieco niżej i znajdujemy miejsce na odpoczynek. Atmosfera się rozluźnia, więc chodzimy dookoła poszukując ciekawostek i w ten sposób odnajduję stary punkt widokowy ze szczątkową poręczą z którego gdyby nie dość mocno przydymiona atmosfera byłyby bardzo fajne widoczki. Mimo wszystko udaje się zrobić kilka ciekawych zdjęć.
Nieco później debatujemy, czy wracać tym samym szlakiem, czy też obrać nieco dłuższą opcję, ale bezpieczniejszą, choćby ze względu na ponowne spotkanie ze wściekłą sforą psów. Ten argument przekonuje Agnieszkę.
Zejście bardzo szybkie i sprawne bardzo bezpiecznym szlakiem, ale już po chwili stwierdzam, że nic tu nie zgadza się z mapą ( dopiero później dowiedzieliśmy się, że szlak niedawno został przemalowany i wytyczony na nowo po całkiem innych drogach). 
Zerkam na Endomondo i stwierdzam, że wyjdziemy chyba bliżej miejsca początku naszej dzisiejszej trasy niż zakładaliśmy. Tak więc z łąk wychodzimy już w Chrośnicy, a nie kilometr przed nią jak wynikało by z mapy.
Drogą asfaltową szybko pokonujemy ostatni odcinek i docieramy do samochodu mając na koncie 10,30 km i jakieś 330 m przewyższeń.
Potem szukamy jeszcze miejsca na podbicie książeczek, ale to już w opisie ogólnym z Jeleniej Góry.
                                                                              Włodek
Galeria: