http://dzieciom.pl/wp-content/uploads/2015/07/FDZzP_logo.jpg

___

mail Korona Gór Polski ( 04.08.2013 r. - 30.03.2014 r. ) cz. 2  /\/\/\

6) Rysy (2499 m.n.p.m.) - Tatry (15.08.2013 r.) - Po Radziejowej mamy dzień odpoczynku na zregenerowanie sił, więc moczymy się w źródłach geotermalnych na Polanie Szymoszkowej. Kolejnego dnia planujemy relaksacyjny spacer do Schroniska PTTK w Dolinie Chochołowskiej. Spacer jednak się wydłuża ze względu na niewłaściwe zachowania Łukasza i zdobywamy szczyt Grześ (1653 m.n.p.m.), czyli robi się z tego niezła wyprawa.  O dziwo Łukasz po dołożeniu kilometrów uspokaja się i chętnie zdobywa górę. Wracamy późnym wieczorem  wiedząc, że nie możemy już odwołać jutrzejszej wyprawy na Rysy, bo jesteśmy umówieni z przewodnikiem. Rano wyjazd o godz. 6.00. Towarzyszy nam od samego początku sympatyczny Pan Artur - przewodnik mający doświadczenie z osobami niepełnosprawnymi. Rysy postanawiamy zdobywać od strony słowackiej ze względu na bezpieczniejszą trasę. Wyjście z parkingu Popradzkie Pleso dosyć stromo drogą asfaltową do Schroniska nad Popradzkim Stawem, gdzie jemy śniadanie. Łukasz od rana w bardzo zmiennym nastroju. Nie próbujemy go jednak strofować, a raczej uspokajamy wiedząc co nas czeka. Następny etap ładnym kamienistym szlakiem wśród lasu, a później krzewów kosodrzewiny. Szybko zdobywamy wysokość.Początkowo przyświeca nam słońce, ale później robi się mroczno i coraz zimniej. Dochodzimy do Żabich Stawów. Powyżej szykuje się pierwszy stres tego dnia, czyli wyjście na kolejny poziom po klamrach i łańcuchach. Łukasz na jednym z podejść boleśnie tłucze sobie kolano. Na szczęście to nic groźnego i zdobywamy kolejny etap trasy, czyli najwyżej położone schronisko w Tatrach zwane Wolnym Państwem Rysów. Siadamy na chwilę w schronisku. Agnieszce puszczają nerwy i zaczyna płakać. Nie przypuszczała, że będzie tak ciężko. Ja zresztą też nie. Przewodnik dodaje otuchy i z lekceważącym podejściem bagatelizuje kolejny etap. Jak się później okazuje jest to tylko manewr psychologiczny, ale ważne że skuteczny bo zbieramy się i z nowymi siłami zaliczamy Przełęcz Wagi.  Niestety po chwili odsłania się przed nami ostatnie podejście i jest to stroma ściana usłana ostrymi kamieniami, aż po sam szczyt. Oczywiście nie na darmo mamy przewodnika, który wskazuje najdogodniejsze do podejścia ścieżki. Agnieszka na czworakach trzymając Łukasza, który idzie spokojny i wyprostowany jak angielski Lord.  Andżelika wchodzi rozkojarzona jak kura na drodze, a ja zabezpieczam tyły. Docieramy w końcu. Agnieszka siada na jednym z kamieni z dziećmi i nawet nie chce myśleć o schodzeniu. Przychodzi jednak moment gdy zaczynamy schodzić i tu znowu doceniamy Pana Artura, który sprowadza nas powoli i bardzo bezpiecznie. Na Przełęczy Wagi wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że najgorsze już za nami. Powrót przebiega bardzo sprawnie i nawet klamry i łańcuchy nie są już nam straszne. Wyprawa trwa 11,5 godziny plus 3 godziny na dojazd i powrót. 

 

7) Wysoka (1050 m.n.p.m.) - Pieniny (17.08.2013 r.) - Po dniu odpoczynku ruszamy na kolejny szczyt, który jest w zasadzie zwykłą formalnością po wyprawie takiej jak na Rysy. Trasę rozpoczynamy od uroczego Wąwozu Homole i dochodzimy do Szałasu Bukowinki, gdzie jemy śniadanie. Później droga staje się bardziej stroma wśród otwartych przestrzeni i grup wolno stojących drzew, aż docieramy do lasu. Podejście początkowo bardzo strome, a gdzieniegdzie zabezpieczone metalowymi schodami, którymi docieramy na szczyt. Z punktu widokowego widać Pieniny i Tatry z jednej strony, a Beskid Sądecki z niedawno zdobytą przez nas Radziejową z drugiej strony. Jest sobota i ładny dzień, więc turystów niemało. Zejście jednak bardzo sprawne i przyjemne. Na parkingu jemy najsmaczniejsze lody w naszym życiu.

 

8) Orlica (1084 m.n.p.m.) - Góry Orlickie (24.08.2013 r.) - Po Wysokiej odbywamy jeszcze jedną bardzo długą wycieczkę w Tatrach do Doliny Pięciu Stawów Polskich, a potem przez Przełęcz Świeżawa nad Morskie Oko. Jak to powiadają nie warto zasypywać gruszek w popiele, dlatego po powrocie z Zakopanego nie odpoczywamy zbyt długo. Już w sobotę postanawiamy zdobyć Orlicę. Wyjście z Parkingu pod Sołtysią Kopą (895 m.n.p.m.) z którego roztaczają się piękne widoki m.in. na Góry Stołowe. Szlak biegnie drogą leśną, którą przechodzimy na stronę czeską, a potem znowu na polską wśród malowniczej gęstwiny różnorodnej roślinności. Szczyt oznaczony pomnikiem Johnego Quincy Adamsa (Prezydenta Stanów Zjednoczonych), Cesarz Josefa II oraz Fryderyka Chopina. Schodzimy do drogi asfaltowej i nią powrót do samochodu.

 

9) Waligóra (936 m.n.p.m.) - Góry Kamienne (25.08.2013 r.) - W sobotę Orlica, a w niedzielę na deser Waligóra. Dojeżdżamy do Schroniska Andrzejówka w Rybnicy Leśnej. Po drodze widzimy zdewastowany krajobraz przez wyrobiska w kamieniołomach. Z zaczerpniętych informacji wiemy, że Schronisko jest zagrożone likwidacją. Brak słów na rządzących tymi terenami. W dodatku w grę wchodzi zagraniczny kapitał, więc niektórym marzą się pewnie góry złota.  Przy schronisku jemy śniadanie, a potem na szczyt. Dojście bardzo szybkie, ale strome i czasami niebezpieczne. Na górze mała polanka z kamienną, stojącą płytą. Niestety brak widoków. Postanawiamy wydłużyć sobie wycieczkę znajdując na mapie znaczek ruin Zamku Radosno. Decyzja bardzo trafna, bo po drodze świetne widoki. Odkrywając zamek przypominają mi się sceny z pierwszej części Indiany Jonesa, ponieważ ruiny ukryte są w gęstym, bukowym lesie przez co stają się jeszcze bardziej tajemnicze. Potem docieramy do Andrzejówki, gdzie jemy obiad.

 

10) Śnieżnik (1425 m.n.p.m.) - Masyw Śnieżnika (31.08.2013r.) - Dziesiąty szczyt na czternaste urodziny Łukasza. Górę zdobywamy już trzeci raz, przy czym za pierwszym razem dotarliśmy tylko do schroniska, bo Łukasz był jeszcze bardzo malutki. Trasa rozpoczyna się od parkingu w Kletnie. Po drodze mijamy Jaskinię Niedźwiedzią, ale nie mamy czasu na zwiedzanie ku niezadowoleniu Łukasza, który już kiedyś ją zwiedzał i bardzo mu się podobała. Szlakiem docieramy do utwardzonej drogi, ale nie korzystamy z niej tylko wspinamy się wąskim szlakiem na skróty. Przy jednej z ławek rozkładamy się ze śniadaniem. Trasa przebiega bezproblemowo, tylko martwi nas, że jest pochmurno. W schronisku nie zatrzymujemy się tylko kontynuujemy wędrówkę na szczyt. Na Śnieżniku bezpieczna ilość turystów, która pozwala na zrobienie ciekawych zdjęć. Większość z nich to Czesi. Polacy wystraszyli się pewnie pogody, lub mają sobotniego lenia. Przy schodzeniu pojawia się słońce i krajobraz nabiera intensywnych barw. W schronisku małe conieco i schodzimy bezproblemowo w dół.