/\/\/\ Borowa - góra wyklęta przez KZ KGP ( 07.06.2014 r.)
Borowa to najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich ( 854 m.n.p.m.) niestety pominięty przez Klub Zdobywców Korony Gór Polski. Na szczyt koronny wybrano Chełmiec niższy o całe 3 metry.
Dlaczego ?
Chyba dlatego, że Chełmiec jest o wiele ładniejszy i z punktami widokowymi. Posiada też murowaną wieżę widokową dzięki której jest się wyżej o kilkanaście metrów niż na czubku Borowej.
Jednak na przekór wszystkim opiniom postanowiliśmy zdobyć ten niczym nie wyróżniający się szczyt, aby było sprawiedliwie.
Łukasz od rana w dobrym nastroju. Wędrówkę rozpoczynamy od Stacji Kolejowej Wałbrzych Główny skąd prowadzi kilka szlaków. My obieramy kolor żółty.
Nad nami bezchmurne niebo i temperatura około 30 stopni.
Najpierw przechodzimy ulicami miasta. Jakiś Pan mijający nas ciężarówką krzyczy : "Chcecie do Andrzejówki ?!". Odpowiadam , że idziemy na Borową. Po chwili gdy odjeżdża uświadamiam sobie, że można by wyjść na szczyt od Schroniska Andrzejówka, ale już za późno.
Mijamy domki na peryferiach. Obok jednego z nich miły Leśniczy udziela nam dobrych rad co do trasy. Później wchodzimy w las, który daje nam odetchnąć od palącego słońca i tak docieramy do Przełęczy Koziej (653 m.n.p.m.) na której w końcu otwiera się parę ładnych widoczków. Potem już tylko las i las.
Za Przełęczą pod Borową (660 m.n.p.m.) pomiędzy drzewami widać ładnie pasmo Gór Sowich z jej koronnym szczytem, czyli Wielką Sową.
Wkrótce schodzimy z głównej drogi na szlak wiodący na obrany przez nas szczyt i tu naszym oczom ukazuje się prawie pionowe podejście (niby tylko 60 stopni) na odcinku około 100 metrów. Mozolnie wspinamy się i udaje się nam, ale na końcu podejścia Łukasz dostaje ataku złości. Na szczęście krótko to trwa. Reszta dojścia przebiega sprawnie i bez komplikacji.
Szczyt bez widoków, z małą polanką i niewielkim kopczykiem kamieni oraz drewnianą tyczką na której ktoś zawiesił kartkę z nazwą i wysokością góry.
Potem schodzimy przez las wąską ścieżką. Łukasz na drodze poniżej nabiera chęci do zabawy w pociąg, statek, rakietę i łódź podwodną.
Znów docieramy do Przełęczy Koziej i dalej w dół szukając ruin zamku Nowy Dwór, które niestety omijamy bokiem, ale spotkana przez nas Pani mówi, że nie ma czego żałować.
Dochodzimy do samochodu w pełnym słońcu. Żar od asfaltu nieznośny.
Na stacji wszystkie kasy pozamykane. Nawet nie ma gdzie podbić pieczątek GOT. No to jedziemy do domu.
Włodek